Gdzie się ruszyć, co zjeść?
Jesteśmy ambitni, chcemy próbować typowych albańskich potraw. Nie zawsze jest to
proste. Restauracji tu dużo, ale w centrach miast i w nadmorskich kurortach
sporo jest frytek oraz pizzy. Trzeba odejść trochę w bok, żeby znaleźć coś
ciekawszego.
Wycieczka do Albanii i Kosowa
 |
Albański kebab |
Na całym świecie kieruję się tą
samą zasadą. Szukam lokali, gdzie jedzą miejscowi. Znalazłem i w Tiranie. Ciąg
kilku restauracyjek ze stolikami na chodniku. Pełno ludzi. Kelnerzy uwijają się
z półmiskami. Co jedzą Albańczycy? Na każdym talerzu leżą kebaby (
kofta) w
formie przypieczonych na grillu kiełbasek. Do tego cebula, gruba sól z ziołami,
chleb i piwo. Zamawiam to samo. Ależ pyszne! Kebaby to grubo mielone mięso z
przyprawami. Podane prosto z rusztu. Z zapachem, smakiem… rewelacja! Tak
bardzo, że tego dnia wrócę tu jeszcze dwukrotnie. No, jeśli trzy razy w ciągu
dnia chodzi się z własnej woli do tej samej restauracji, to jest to najlepsze
świadectwo, że musi tam być naprawdę dobrze. A ceny? Śmiesznie niskie. Za mały
obiad i piwo 150 leków, czyli ok. 5 zł. Zobacz
aktualne ceny w Albanii.
 |
Ceny w nadmorskim barze w Durres |
Byłem jedynym obcokrajowcem.
Miejscowi cieszyli się, że jem jak Albańczyk. Gdzie stołują się pozostali
turyści? Może w dużo droższych restauracja dawnej dzielnicy komunistycznych
dygnitarzy. Może jedzą tam pizzę albo spaghetti. Może po powrocie do domów
powiedzą, że kuchnia Albanii to nic specjalnego… Tak niestety robi wielu przyjezdnych, jedzą w hotelach lub restauracjach snobujących się na zachodnie. Jeśli chcecie posmakować prawdziwej Albanii, to uciekajcie z takich miejsc. Szukajcie lokali specjalizujących się w miejscowej kuchni.
 |
Mule w restauracji na plaży. Durres
|
Jak trafić do opisanej wyżej
restauracyjki? Jeśli będziecie w Tiranie, to od meczetu Ethem Beja trzeba pójść
prosto ul. Luigj Gurakuqi (wzdłuż wieży zegarowej). Jakieś 200 metrów do
skrzyżowania (skwer Sulejmana Paszy). Za skrzyżowaniem dalej prosto, ciągle
ulicą Gurakuqi. Na jej końcu po lewej stronie, tuż przed niewielkim targiem
owocowo-warzywnym będzie kilka knajpek. Polecam tę środkową. Nazywa się
„Fatosi”, a jej specjalnością jest kernace
zgare, czyli właśnie opisany wyżej, wspaniały kebab prosto z grilla.
Najłatwiej znaleźć byrek. To ciepła przekąska, lokalny
fast-food. Trójkąt z czegoś przypominającego ciasto francuskie wypełniony
farszem z mięsa, sera lub szpinaku. Czasami nadzienie stanowią ziemniaki lub
cebula. Pożywne, smaczne i tanie. Albańczycy kupują to od rana do wieczora.
Małe okienka, w których wydają byrek
znajdziemy w miastach i na plaży, w zasadzie zawsze są pod ręką.
 |
Typowa albańska przekąska - byrek |
W
miejscowościach nadmorskich warto rozejrzeć się za rybą i
owocami morza.
Podają tu małże, krewetki i kalmary. Świeże i pyszne. W wyborze lokalu
najlepiej skorzystać z pomocy miejscowych lub po prostu obserwować gdzie jedzą
tubylcy. Kłopot może być z zamówieniem. Albańczycy nie znają angielskiego. Nie
mówią też po rosyjsku. Z języków obcych najpopularniejszy jest włoski, trochę
też grecki. Dlatego lepiej najpierw wynotować sobie nazwy potraw. I tak: małże
to
midhje, ryba –
peshk, a krewetki to
karakalec. I lepiej nie pomylić tej
nazwy z
kukurec, bo dostaniemy
grillowane jelita owcy! Łatwiej będzie z kalmarami, bo to po prostu
kallamare.
Dalej od wybrzeża, szczególnie w górach, polecić należy
baraninę, jagnięcinę oraz
koźlinę. Pyszne. Podawane na różne sposoby. Nadal, niczym zaskakującym jest widok jagnięcia w całości pieczonego na rożnie lub takiego rarytasu, jak baranie jądra.
 |
Jagnię z rożna. Zdecydowanie najlepsze w górach! Podobnie koźlina
|
A co do picia? Poza kawą
(naprawdę dobrą, chciałbym, że w Polsce było takie espresso!) i piwem
(najpopularniejsze lokalne marki to Korca i Tirana) pije się
raki – wódkę z winogron. Szczególnie
godna polecenia jest domowa, mocniejsza od fabrycznej. Przypomina gruzińską
czaczę. W niektórych regionach kraju spróbować też można samogonu z morwy (
raki mani), czyli czegoś, co w
najlepszym wydaniu dobrze znane jest nam z Armenii (słynna
tutowka).
Dumą Albanii jest Skënderbeu
Konjak, czyli miejscowa brandy.
Za to odrobinę rozczarowani mogą
być miłośnicy
wina. Szczególnie jeśli będą szukać go w sklepach. Znajdą głównie
trunki włoskie. Sprawdziłem w kilku supermarketach większych miast – ani jednej
butelki wina albańskiego! A to przecież kraj o bogatych tradycjach winiarskich!
Ceniony za to już w starożytności, tutejsze trunki opiewał Pliniusz i Horacy.
Winorośl uprawiano tu wcześniej niż w Grecji i Rzymie.
 |
Albania to też wyśmienite oliwki i sery. Tu w towarzystwie wina
|
Wygląda to trochę tak, jakby
Albańczycy wstydzili się swojego wina.
Ale też nie widziałem aby sami je
pili. Dominuje kawa. I jeszcze raz kawa. A do kawy piwo.
Łatwiej znajdziemy albańskie wino
na prowincji, u gospodarzy i w lokalnych, niewielkich restauracyjkach. Domowe.
Jest jedną z turystycznych atrakcji kraju. Trzeba spróbować!
Słodkości szukajmy w
pasticeri, czyli w cukierniach. Ktoś, kto zna kraje Bliskiego Wschodu już na pierwszy rzut oka rozpozna znajome wypieki. Wiele albańskich deserów przypomina bowiem to, co znamy choćby z Turcji czy Egiptu. Podobne desery znajdziemy na całym wielkim obszarze od Kaukazu po północną Afrykę. Po pierwsze dobrze znana
baklawa, a więc nasączone miodem lub cukrem ciasto z orzechami. Odświętne, kiedyś przygotowywane z okazji ważniejszych wydarzeń. Po drugie
kadaif - ciasto złożone z drobnych niteczek, stąd w krajach islamu nazywane jest włosami anielskimi. W innych krajach znane jako:
knafeh lub
kunafa. Wygląda jakby zostało zrobione z drobniutkiego makaronu. Taką bazę nasącza się słodkim syropem, wzbogaca się o orzechy lub ser. Dalej idzie
tulumba, czyli typowo turecki deser ze smażonego ciasta marynowanego w słodowym syropie. Najczęściej ma formę grubych i krótkich paluszków. Jednym z moich ulubionych (i znanych również z innych krajów) jest ciasto z kaszy manny - revani.
 |
Zadowolenie będą też miłośnicy warzyw |
Wybór deserów w Albanii jest duży. Te tradycyjne, związane z historią Bałkanów (wpływy tureckie) są oczywiście bardzo słodkie.