Albania, Tirana

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Albania. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Albania. Pokaż wszystkie posty

środa, 11 sierpnia 2021

Spragnieni podróży w Albanii

W wydanej niedawno książce pt. „Spragnieni podróży. Rozmowy oturystyce” pośród kilku innych krajów pojawia się również Albania. To dzięki Izabeli Nowek, która w rozmowie z Krzysztofem Matysem opowiada o tym jak na Bałkanach Zachodnich przebiegał czas pandemii, o straconym w większości sezonie turystycznym 2020 i o dobrze zapowiadającym się lecie 2021. Z publikacji tej dowiemy się także tego, jak wyglądała akcja szczepień i pomoc państwa skierowana do pracowników branży, która na lockdownie najbardziej ucierpiała. W tekście poruszany jest również temat Kosowa oraz Macedonii Północnej, o której Izabela mówi tak:

Izabela Nowek w Beracie

W tekście poruszany jest również temat Kosowa oraz Macedonii Północnej, o której Izabela mówi tak: 

„Macedonia Północna, podobnie jak Albania, jest krajem perełek, które jeszcze nie przebiły się do turystycznego mainstreamu. Oczywiście każdy słyszał o architektonicznie zwariowanym Skopje czy absolutnie zachwycającej Ochrydzie. Jednak poszerzając moją wiedzę i dzięki temu w stylu slow travel starałam się odwiedzić takie miejsca, jak Bitola, Mavrovo czy Prilep, ale też zajrzeć do Tetova czy wdrapać się do malowniczo położonych monasterów, jak chociażby Treskavec. Widoki i zabytki – oczywiście to niekwestionowane atuty, ale ja najbardziej kocham poznawać kraj poprzez smaki. Więc jeśli mowa o atutach, to Macedonia smakuje wybornie. Nie zdarza się często, żeby podróżując po jakimś kraju zawsze być zadowolonym z jedzenia, a w Macedonii nie miałam żadnej wpadki kulinarnej. A jak jeszcze dodam, że ten kraj najlepiej zwiedzać szlakiem winnic… to mamy mały raj. Dlatego trzymam kciuki, że uda nam się zrealizować jak najwięcej naszych bałkańskich pomysłów, bo te trzy kraje, które wymieniłam wspaniale się uzupełniają. Czasem są sobie niezwykle bliskie, a czasem, jakbyśmy znajdowali się na przeciwległych biegunach.” (s. 167).

Więcej na ten temat w artykule: Macedonia warta odkrycia!

Okładka książki
Książka „Spragnieni podróży” jest próbą rozrachunku z czasem epidemii. Składają się na nią rozmowy z zawodowymi podróżnikami, pilotami wycieczek i przewodnikami, autorami przewodników, właścicielami biur podróży, specjalistami od konkretnych kierunków. Dlatego poza informacjami i analizami dotyczącymi świata turystyki znajduje się tam mnóstwo ciekawostek  z wielu krajów, od Gruzji i Albanii, po Wietnam i Japonię. Książka do nabycia w księgarni internetowej: „Spragnieni podróży”.

Osoby zainteresowane Bałkanami w książce tej znajdą ponadto bardzo interesujący rozdział poświęcony Serbii.

Ochryda w Macedonii

***

Izabela Nowek – przewodnik i pilot wycieczek, tłumacz. Ukończyła filologię chorwacką i serbską na UAM, ale po studiach krąg jej zainteresowań rozszerzył się na całe Bałkany. Od 2011 pracuje w Albanii, a od kilku lat również tam mieszka. O sobie mówi tak:

„Jestem osobą, która nie tylko ze względów zawodowych jest w podróży. Sama zdecydowałam, że będę wieść życie, które będzie wymagało ode mnie ustawicznego przemieszczania się. Chyba za bardzo wbiłam sobie do głowy, że Europa to otwarta przestrzeń i każdy jej zakątek jest na wyciągnięcie ręki. „ (s.155).

środa, 4 sierpnia 2021

Albania 2021. Relacja z kilku wycieczek

Po nieudanym sezonie 2020, w tym roku Albania przeżywa oblężenie turystów. Polacy masowo wybierają ten kierunek z kilku powodów, ale obecnie najistotniejszym wydaje się być swoboda wjazdu. Wsiadając do samolotu lecącego do Tirany nie trzeba legitymować się paszportami covidowymi. Nie są wymagane szczepienia ani testy PCR.

Zobacz artykuł: Albania, informacje praktyczne, 2021 r.

Kolejka na wzgórze Dajti

Rzecz jasna, jak zwykle większość osób wybiera wypoczynek nad morzem kierując się do jednego z kurortów (zobacz: Durres, Golem, Saranda...). My natomiast, konsekwentnie stawiamy na wycieczki objazdowe, wyłuskując miejsca rzadko odwiedzane, a na uwagę zasługujące. Jeździmy m.in. w Alpy Albańskie i do Kosowa. Wypoczynek na albańskiej plaży jest taki sobie, standard hoteli i obsługi w większości przypadków odstaje jednak od tego, co otrzymać możemy w innych krajach, all inclusive rozczarowuje, więc po co tracić czas?! Lepiej wykorzystać go na zwiedzanie i raczenie się przysmakami miejscowej kuchni w lokalnych knajpkach i restauracjach, od wysokich gór po wybrzeże. Albania ma rewelacyjną kuchnię, naprawdę! Ale niekoniecznie spotkamy ją w pięciogwiazdkowym hotelu z all inclusive. O dobrym winie nie wspominając. Zobacz: Atuty wycieczki do Albanii.

Plaża w Durres czeka na turystów, czerwiec 2021

Jak na ten rok, to sezon rozpoczęliśmy wcześnie, pierwszą wycieczkę wysyłając pod koniec maja. W Polsce był to jeszcze czas lockdownu i maseczkowego reżimu. Po trudnej zimie wszyscy byliśmy zmęczeni i stęsknieni normalności. I tę normalność dostaliśmy właśnie w Albanii, od razu po wyjściu z lotniska w Tiranie. Poleciałem z pierwszą grupą. Wrażenie niesamowite! Już pierwszego dnia, na ulicach, radośnie, żadnych maseczek! Nie kazano ich nam wkładać również w pomieszczeniach, w hotelach, restauracjach czy muzeach! Przy pierwszy, powitalnym obiedzie, dobrej kawie (Albańczycy kochają kawę!) i kieliszku wina turyści rozmawiali o tym, jak łatwo zmieniliśmy klimat. Ledwie kilka godzin lotu z Warszawy, a wystarczyło, by przeskoczyć ze atmosfery zmęczenia i obaw potęgowanych medialną kampanią strachu, do klimatu luzu, relaksu i swobodnego wypoczynku. Odpoczywaliśmy podwójnie, mocniej niż w zwykłych okolicznościach, bo tym razem nie tylko od pracy i domowych zmartwień, ale też od covidowej presji.

Kosowo, Prizren - obowiązkowy punkt naszej wycieczki

Albanię polubiłem od pierwszego spotkania wiele lat temu, czego świadectwem jest ten blog, ale teraz szacunek do tego kraju mam jeszcze większy. Właśnie za to, że po paskudnym czasie bez turystyki i wycieczek, jako pierwszy dał nam możliwość tak swobodnego wjazdu!

Szkodra, widok z twierdzy. Na zdjęciu podróżniczy worek z mapą świata


Jak było w maju i czerwcu 2021 (wysłaliśmy kilka grup, jedna po drugiej). Było świetnie! Nie tylko dlatego, że można było odpocząć od covidowej atmosfery. Również z tego powodu, że turystów było niewielu i zwiedzało się rewelacyjnie. W muzeum Skanderbega w Kruji byliśmy jedyną grupą, nikogo poza nami! Sytuacja ta powtarzała się w kolejnych miejscach. Dodatkowo, Albańczycy stęsknieni turystów starali się chyba mocniej niż zwykle. Dla turystów to był naprawdę dobry czas!

Hotel i restauracja w zabytkowym karawanseraju

Teraz, w środku wakacji i w szczycie sezonu, ruch jest oczywiście większy, więc i opinie mogą być różne. Jest to jeden z powodów, dla których w lipcu i sierpniu nie wysyłamy wycieczek do Albanii. Wrócimy tam we wrześniu, gdy będzie już dużo luźniej, a i pogoda zrobi się bardziej przyjemna i odpowiednia do zwiedzania.

Wycieczka do Albanii

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys

Zobacz też: Albania, informacje praktyczne, 2021 r.


czwartek, 26 stycznia 2017

Wycieczka do Albanii

Program, opinie, opis świadczeń. Co warto zobaczyć, na co zwrócić uwagę. Zobacz też: Albania - informacje praktyczne: ceny, waluta...

Albania staje się coraz bardziej popularnym celem wycieczek. Tyle, że wycieczka wycieczce nierówna. Można skorzystać z turystyki masowej, gdzie wszystko dzieje się w biegu, pilot i przewodnik przeciętny, hotele słabo położone i nieszczególne jedzenie.

Ale można też wybrać ofertę o wyższym standardzie, w kameralnej grupie i z bogatym programem zwiedzania. Dodatkową atrakcją będzie wyśmienita lokalna kuchnia i degustacje trunków, z których słyną Bałkany. A wszystko to w towarzystwie pilota, który rewelacyjnie zna kraj i pięknie o nim opowiada.

Plaża w Durres

Proponuję wycieczkę: Albania i Kosowo. Od Gór Przeklętych na północy po nadmorskie plaże na południu. Oto zarys programu:

1 dzień: WARSZAWA – TIRANA
2 dzień: TIRANA – KRUJA – SZKODRA
3 dzień: SZKODRA – JEZIORO KOMAN – VALBONA
4 dzień: VALBONA – KOSOWO – PEJA
5 dzień: PEJA – PRISZTINA – GRACANICA
6 dzień: GRACANICA – PRIZREN – RAHOVEC
7 dzień: RAHOVEC – DURRES
8 dzień: DURRES – BERAT – APOLLONIA – VLORA
9 dzień: VLORA – SAZAN – DURRES
10 dzień: DURRES – TIRANA – WARSZAWA

Dziesięć dni to sporo czasu. Da się odwiedzić miejsca, do których turyści rzadko zaglądają, a już na pewno omijają je standardowe, masowe wycieczki. Rewelacyjnym regionem są góry (Valbona, jezioro Koman, Peja, Prisztina). Piękne krajobrazowo i bogate kulturowo. To właśnie tu znajdziemy najlepiej zachowane tradycje i fantastyczną lokalną kuchnię.

Valbona

W programie znajdują się również wspaniałe zabytki, również te z listy UNESCO (monaster w Peji oraz miasto-muzeum Beratu). Dużą atrakcją są rejsy, po górskim jeziorze Koman oraz po nadmorskiej zatoce Vlory. Znajdzie się też czas na odpoczynek na plaży w Durres i na półwyspie Karaburum.

Z całą pewnością turyści zapamiętają regionalne uczty. Wśród dań znajda się m.in. tave dheu (zapiekana jagnięcina), qofte (cevapi) koźlina, szopska sałata, ryby, owoce morza oraz wyśmienite sery. Towarzyszyć im będą degustacje wina, raki i koniaku. Każdy wieczór to nowa kulinarna przygoda, związana z regionem, który akurat zwiedzamy.

Zobacz szczegółowe informacje: Wycieczka do Albanii.

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Moda na Bałkany

W najbliższym czasie zanosi się na sporą popularność wycieczek, które za cel obierają Półwysep Bałkański. Na popularności straciły Tunezja i Egipt, a ostatnio spada zainteresowanie również Turcją. W takiej sytuacji biura podróży potrzebują nowych kierunków; destynacji, gdzie mogłyby przekierować swoich klientów. Więcej o tym w artykule Biura podróży stawiają na Bałkany.

Lato 2016

Jeśli chodzi o letni wypoczynek, to w ofercie przoduje Bułgaria. Nic w tym dziwnego, to kierunek znany jeszcze z lat 80. poprzedniego wieku. W trakcie ostatnich wakacji, w miarę narastających problemów politycznych północnej Afryki, biura starały się zwiększyć rezerwacje właśnie w Bułgarii. W szczycie sezonu nie było to łatwe. Nad Morze Czarne ciągnęli turyści również z innych europejskich państw. Wzrost zainteresowania Bułgarią widać gołym okiem. Teraz mają ją w swojej ofercie także te biura, który nigdy wcześniej nie organizowały wakacji w tym regionie.

Mostar w Bośni i Hercegowinie

Za to z rezerwą i obawami Polacy podchodzą do Rumunii. Mimo tego, że kraj ten ma kawałek morskiego wybrzeża i ładne plaże, to nie cieszy się szczególną popularnością. Powoli dobiegają do nas sygnały, że poszczególne biura zastanawiają się nad wprowadzeniem rumuńskich kurortów do oferty. Zobaczymy, może sytuacja z jaką mamy do czynienia w Afryce północnej, wywoła też modę na Rumunię. Póki co kraj ten jest atrakcyjnym celem wycieczek objazdowych. Śliczne góry, ciekawe zabytki, gościnność ludzi i dobre jedzenie zadowolą nawet wymagających podróżników. Zwiedzanie Rumunii połączyć można z wizytą w sąsiedniej Mołdawii. Polecam, warto!

A jeśli chodzi o wycieczki, to na uwagę zasługują nie doceniane do tej pory kraje – Serbia oraz Bośnia i Hercegowina. Ta ostatnia może być uznana wręcz za kwintesencję Bałkanów. Co ciekawe, mimo dużej atrakcyjności, jest jednym z najrzadziej odwiedzanych europejskich państw. Więcej o tym w artykule Ranking najmniej popularnych krajów.

Plaża w Albanii

Wydaje się, że czas dużej popularności czeka Albanię. Obfitość plaż sprzyja rozwojowi wakacyjnej turystyki. Kurorty mają odpowiednią infrastrukturę i całkiem dobre hotele. Na ten temat pisałem już wcześniej: Plaże. Durrës, Golem, Saranda. Albańczycy powoli przekonują do siebie europejskich turystów. Od kilku lat wypoczywa tam sporo Greków. Wzrasta też zainteresowanie w naszym kraju. Do tej pory jedno z biur wysyłało wakacjuszy korzystając z samolotów czarterowych lądujących na Korfu. Nowością jest propozycja Sun&Fun. Ten organizator, znany do tej pory głównie z Tunezji i Egiptu, na lato 2016 r. wprowadził do oferty Riwierę Albańską w oparciu o czartery z Katowic.

Zobacz też: Albania - informacje praktyczne: ceny, waluta, dokumenty...



Krzysztof Matys

wtorek, 13 stycznia 2015

czwartek, 10 lipca 2014

Albańskie góry

Miejscowi mówią, że kto nie widział gór, ten nie zna Albanii. Dużo w tym prawdy, bo przecież tam zachowały się trwające setki lat obyczaje. Tam spotkamy się z wyjątkową gościnnością, zjemy najbardziej typowe, regionalne potrawy i spróbujemy miejscowych trunków.

Albańskie Alpy

Tirana, wiadomo, stolica, zmienia się najszybciej. Modernistyczna. Coraz mniej zaprząta sobie głowę przeszłością. Mknie do przodu. Upodobnia się do miast włoskich. Od pierwszej chwili miałem wrażenie, że to trochę mniejsza i nieco biedniejsza Italia. Wzbogacona o orientalny fenomen bałkańskiego islamu.

Nad morzem wzrastają europejskie kurorty. Opanowana przez Greków Saranda czy znacznie częściej wybierane przez Albańczyków Durrës i Golem, chcą być jak reszta śródziemnomorskiego, wakacyjnego świata. Kluby, dyskoteki i restauracje z pizzą.

Valbona w Górach Przeklętych - północne krańce Albanii
Oczywiście, i w stolicy, i nad morzem znajdziemy albańskie klimaty. Ale najwięcej w górach!

Góry rozciągają się z dwóch stron. Od północy tworzą naturalną granicę z Czarnogórą. Te są najpiękniejsze. Góry Północnoalbańskie zwane też Albańskimi Alpami lub Górami Przeklętymi. Najwyższy szczyt, Maja e Jezerces wznosi się na wysokość 2694 m. n.p.m. Dzięki temu, że sąsiadujące z wysokimi szczytami doliny położone są stosunkowo nisko (jesteśmy blisko morza), to wrażenie wysokości jest bardzo duże.

Szlak z Valbony do Theth. Bardzo malowniczy!

Tradycje ludności zamieszkującej Góry Północnoalbańskie przypominają mi Kaukaz. Podobnie jak w gruzińskiej Swanetii, tak i tu, obowiązuje specyficzny, surowy kodeks, oparty na tradycji i podziale społeczności na rody. Żywa jest jeszcze pamięć po funkcjonującym do niedawna prawie zemsty, a gdzie nie gdzie da się jeszcze zobaczyć kamienne wieże obronne. Pełniły tę samą rolę jak baszty Swanetii, Tuszetii i Chewsuretii.

Najwyższa góra Albanii to Maja e Korabit (2764 m. n.p.m.). Znajduje się na wschodzie kraju, w paśmie gór Korab, tworzących granicę z Macedonią.

Widoki na szlaku pomiędzy Valboną a Theth
Namiastką albańskich gór jest Kruja. Zbudowany na skale, kamienny zamek, przez dziesiątki lat stanowił twierdzę trudną do zdobycia. W XV wieku, właśnie stąd, walkami z turecką inwazją kierował Skanderbeg, albański bohater narodowy numer jeden. Jeśli ktoś nie ma tyle czasu, żeby ze stolicy lub znad morza ruszyć w góry, to ich przedsmak może poczuć właśnie w Kruji. Łatwa do zdobycia -  taksówką z Tirany lub Durrës. Koszt przejazdu w obie strony to ok. 40 euro.

Góry są też nad morzem, przełęcz Llogary (1027 m), widok z autokaru.
Dla podróżnika zainteresowanego eksploracją kraju i jego tradycyjnymi klimatami właśnie góry będą najlepszym miejscem. Ich zwiedzanie można połączyć z wizytą w sąsiednich krajach, Macedonii i Czarnogóry.

Krzysztof Matys

czwartek, 3 lipca 2014

Kruja - obiekt narodowej dumy

Usłyszałem o Kruji już w taksówce z lotniska. Kierowca, choć znał tylko pojedyncze słowa po angielsku, najpierw pokazał pomnik Matki Teresy (lotnisko nosi jej imię) później wskazał na widoczne daleko, na górskim zboczu miasto. Kruja – rzekł – święte miejsce.

Kruja, widok z zamkowej wieży.

Zanim przyjechałem, przeczytałem co trzeba, więc ze zrozumieniem pokiwałem głową. A żeby wzmocnić wrażenie, że wiem o co chodzi, powiedziałem tylko – Skanderbeg. Teraz kierowca pokiwał dając znać, że rozumie. I tak to, jak dwaj specjaliści od historii Albanii dojechaliśmy do Tirany.

Stary bazar
Do Kruji wybrałem się z nadmorskiego Durres. Można jechać autobusem (z przesiadką) lub taksówką, w tym drugim przypadku będzie to koszt ok. 40 euro.

Co na miejscu? Pozostałości kamiennego zamku. W nim przez wiele lat albański bohater narodowy numer jeden bronił się przed Turkami.

Wejście na teren zamku bezpłatne. Bilet kupić trzeba do znajdujących się w środku muzeów. Etnograficzne – 300 lek, pompatyczne muzeum Skanderbega – 200 leków.

Na kilka minut warto też wstąpić do znajdującego się na podgrodziu bazaru. Nawiązuje on do tradycyjnego suku – targowiska właściwego krajom islamu. To pamiątka po tureckich czasach.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys


Muzeum Skanderbega


wtorek, 1 lipca 2014

Muzea Tirany

Tekst ten powstał kilka lat temu. Od tamtej pory sporo się zmieniło. W Tiranie otwarta dwa nowe interesujące obiekty. To Bunk'art 1 i Bunk'art 2. Warto odwiedzić choćby jeden z nich, bardziej interesujący jest Bunk'art 1 - większy i ciekawszy. Szczegółowe informacje na ten temat znajdują się tu: Tirana 2018.

Bunk'art 2 w centrum miasta, tuż przy placu Skanderbega, 2018 r.
.............................................................................................................

Są trzy. Co prawda żadne z nich nie powala, ale mają pewien urok, coś z klimatu minionych czasów. Lubię takie miejsca.

Co w nich zobaczymy? Po pierwsze, znaleziska archeologiczne. Są świadectwem rozwijającej się od tysiącleci cywilizacji. Po drugie państwowotwórcze ekspozycje, oparte przede wszystkim o dokonania największego narodowego bohatera, Skadenberga. Po trzecie, i to chyba największa wartość tych muzeów, wspaniałe ikony. No i po czwarte, oczywiście socrealizm. A tak to wygląda w szczegółach.

Fasada Muzeum Narodowego w Tiranie
Muzeum Archeologiczne. Niewielkie, ciemne. Kilka salek wygospodarowanych w budynku uniwersyteckim. Eksponaty z okresu kamienia, brązu, żelaza i wczesnego chrześcijaństwa.  Obowiązkowe pod warunkiem, że nie widziało się Muzeum Narodowego (przy placu Skandenberga). Jeśli byliśmy w Narodowym, to nie ma co zawracać sobie głowy Archeologicznym. Znajdziemy tu podobne zabytki.

Jak mamy wolną chwilę, to warto zahaczyć o ten fragment miasta. Znajduje się tu kampus uniwersytecki i wspominany w przewodnikach pomnik Matki Teresy. Jest kilka ładnych barów i restauracji. Miejsce jest bardzo charakterystyczne. To szeroki plac, którym kończy się główna aleja miasta.

Muzeum Narodowe znajduje się w wielkim gmachu przy placu Skanderbrga. Do rozpoznania na pierwszy rzut oka po przedstawieniu na fasadzie budynku. Nad wejściem do muzeum zachowała się mozaika z lat 80. Apoteoza dyktatury Hodży. Komunizm z ludzką twarzą ładnej kobiety. Tyle, że z karabinem. Uwagę na to zwrócił mi znajomy Albańczyk. W czasach reżimu trzymilionowa Albania szczyciła się dwoma milionami żołnierzy!

Bilet do muzeum 200 leków, choć na blankiecie jest tylko 50.

Śmietnik historii. Na zapleczu jednego z muzeów
Co w środku? Dużo patriotycznych uniesień. Od średniowiecza po czasy współczesne. Od Skandenbega  (XV wiek) po Matkę Teresę. Oboje są narodowymi bohaterami. Na końcu ścieżki prowadzącej przez kolejne piętra ustawiono klasyczną fotografię: Jan Paweł II całuje w czoło Matkę Teresę.

Dużo broni. Halabardy, kusze, łuki… Kopia miecza i hełmu Skandenbega (oryginały znajdują się w Wiedniu). Karabiny, pistolety, kulomioty, moździerze… Pierwsze sztandary z przedstawieniem dwugłowego orła. Duża sala poświęcona włoskiej okupacji. Kolejna zbrodniom komunistów. Z uniesieniem, martyrologicznie, okrutnie… Mało innych eksponatów. W Sali na samym dole są zabytki archeologiczne od epoki kamienia, przez brąz i żelazo. Są eksponaty z czasów greckich i rzymskich. Ale kiedy przechodzimy do fenomenu pod tytułem „Albania”, to rządzi prosty temat – wojna.

Jest jedna bardzo ładna sala. Eksponowane są w niej ikony. Głównie XVII i XVIII wiek, ale jest też jedna słynnego mistrza Onufrego z XVI wieku. Tu zajrzeć trzeba koniecznie! Zainteresowani albańskimi ikonami powinni odwiedzić Muzeum Onufrego w Beracie. Tam znajduje się spora kolekcja dzieł mistrza.

Ikonostas. Muzeum Onufrego w Beracie.

Muzeum Sztuk Pięknych
. Składa się z trzech części. Na parterze jest miejsce dla wystaw czasowych, również sztuki współczesnej. Pierwsze piętro to socrealistyczna makabra. Jaki komunizm był w Albanii – wiadomo. W co trzeba było wierzyć – również. To, co zaskakuje, to poziom warsztatowy tych prac. W olbrzymiej większości są słabe, na etapie ucznia szkoły średniej. Może artyści z wyższej półki woleli trzymać się od tego z daleka?

Dobrze, że demokratyczna i wolnorynkowa Albania sięga po te „dzieła”. Dyktatura Hodży zniszczyła tak wiele zabytków, że nie ma innego wyjścia. Trzeba wykorzystać dokonania komunistów. Zrobić z nich turystyczną atrakcję. Tak uczyniono z bunkrami i willową dzielnicą Tirany. Tego samego próbuje się z socrealistyczną sztuką.

Najwyższa kondygnacja muzeum zarezerwowana jest dla pięknych, albańskich ikon. Całe to piętro w 2014 r. jest zamknięte.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys, 2014 r.
Jak wygląda Tirana w 2018 r. można zobaczyć tu: Albania.Tirana.

Zobacz artykuł: Albania to nie Afganistan

środa, 11 czerwca 2014

Transport w Albanii

Jak się poruszać? Jak przejechać z Tirany do Durrës i dalej do Szkodry? W Albanii kolej jest słaba, pociągiem dojechać można tylko do kilku miejsc. Chyba taka tradycja – pierwszą linię kolejową uruchomiono tu dopiero w 1947 roku!

Komunikacja między miastami funkcjonuje w oparciu o autobusy. Jeżdżą zarówno duże, klimatyzowane i wygodne autokary, jak i minibusy. Działają na zasadzie postradzieckich marszutek. Kto był w krajach byłego ZSRR, ten temat dobrze zna. System ten działa sprawnie i jest tani. Dla podróżującego w pojedynkę turysty może być dobrym rozwiązaniem. Wycieczka do Albanii i Kosowa

Lokalny dworzec autobusowy
I tak, na przykład:

Autobusy z Tirany do Durrës. Odjeżdżają przez cały dzień, często, może nawet co kwadrans. Autokary rzadziej, za to minibusy niemal co chwilę. Jak je znaleźć? Najlepiej zapytać w hotelu i poprosić taksówkarza by zawiózł. W mieście jest kilka punków skąd odjeżdżają autobusy w różnych kierunkach kraju.

Porównanie cen. Taksówkę z Tirany do Durrës da się wynająć za 20 euro. Koszt przejazdu autobusem to 140 leków, czyli 1 euro.

Dworzec w Durrës to miejsce, z którego możemy ruszyć w różne strony Albanii. Dobry punkt wypadowy. Po pierwsze hotele w Durrës są dużo tańsze niż w Tiranie. Po drugie, z jednego miejsca, w centrum miasta odjeżdżają autobusy we wszystkich kierunkach. Najczęściej do Tirany. Można zajść o dowolnej porze i zawsze się trafi na właśnie odjeżdżającą Tiranę.

Autobus do Szkodry – na samej północy Albanii, przy granicy z Czarnogórą, to koszt 500 leków, czyli ok. 15 zł. Ile zajmie przejazd? Pewnie ze 4 godziny. Co prawda, to ledwie jakieś 250 km, ale dalej od stolicy, na północy drogi są słabe, a do tego, to przecież góry.

Kierunki jazdy wypisane są na tabliczkach włożonych za przednią szybę. Bez trudu znajdziemy odpowiedni pojazd.

Podmiejski autobus z Durres do Golem
Po samym Durrës też możemy przemieszczać się autobusami. W ten sposób rozwiązana jest tu komunikacja miejska. Stare, zdezelowane autobusy jeżdżą co kilka minut. Zatrzymują się w miejscach oznaczonych niebieskimi tabliczkami. Przejazd kosztuje 30 leków, czyli 1 zł. W ten sposób dostaniemy się np. centrum miasta i dworca autobusowego do plażowej dzielnicy, pełnej hoteli i restauracji. Wsiąść trzeba do autobusu z napisem Durrës Plepa.

Dojazd autobusem z Durrës do Golem (sąsiedni kurort, o ładniejszych plażach i spokojniejszej atmosferze) to koszt 60 leków (2 zł). Taksówkarze chcą 10 euro.

Wyjazdy poza miasto taksówkami nie są najlepszym rozwiązaniem. Ich właściciele mają dziwne podejście do biznesu. Mam wrażenie, że strategia polega na tym by cały dzień stać i czekać. A jak już trafi się  klient, to płaci całą dniówkę. Mówiąc krótko, w stosunku do reszty cen, koszt taksówek jest wyraźnie wysoki. Lepiej uzgodnić cenę przed wyjazdem, można sporo utargować. Dotyczy to dłuższych, pozamiejskich trasach. W miastach wszystko wg taksometru.

Praktyczna rada. Wybierając się na dworzec lub szukając taksówki miejcie pod ręką kartkę i długopis. Poza włoskim Albańczycy nie znają języków obcych. Również taksówkarze, pracownicy hoteli i kierowcy autobusów. Ani słowa po angielsku. Zero znajomości rosyjskiego. Dlatego często jedynym rozwiązaniem jest zapisywanie cen, godzin i kierunków jazdy. To pomoże się porozumieć.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys

wtorek, 10 czerwca 2014

Kuchnia Albanii

Gdzie się ruszyć, co zjeść? Jesteśmy ambitni, chcemy próbować typowych albańskich potraw. Nie zawsze jest to proste. Restauracji tu dużo, ale w centrach miast i w nadmorskich kurortach sporo jest frytek oraz pizzy. Trzeba odejść trochę w bok, żeby znaleźć coś ciekawszego. Wycieczka do Albanii i Kosowa

Albański kebab

Na całym świecie kieruję się tą samą zasadą. Szukam lokali, gdzie jedzą miejscowi. Znalazłem i w Tiranie. Ciąg kilku restauracyjek ze stolikami na chodniku. Pełno ludzi. Kelnerzy uwijają się z półmiskami. Co jedzą Albańczycy? Na każdym talerzu leżą kebaby (kofta) w formie przypieczonych na grillu kiełbasek. Do tego cebula, gruba sól z ziołami, chleb i piwo. Zamawiam to samo. Ależ pyszne! Kebaby to grubo mielone mięso z przyprawami. Podane prosto z rusztu. Z zapachem, smakiem… rewelacja! Tak bardzo, że tego dnia wrócę tu jeszcze dwukrotnie. No, jeśli trzy razy w ciągu dnia chodzi się z własnej woli do tej samej restauracji, to jest to najlepsze świadectwo, że musi tam być naprawdę dobrze. A ceny? Śmiesznie niskie. Za mały obiad i piwo 150 leków, czyli ok. 5 zł. Zobacz aktualne ceny w Albanii.

Ceny w nadmorskim barze w Durres


Byłem jedynym obcokrajowcem. Miejscowi cieszyli się, że jem jak Albańczyk. Gdzie stołują się pozostali turyści? Może w dużo droższych restauracja dawnej dzielnicy komunistycznych dygnitarzy. Może jedzą tam pizzę albo spaghetti. Może po powrocie do domów powiedzą, że kuchnia Albanii to nic specjalnego… Tak niestety robi wielu przyjezdnych, jedzą w hotelach lub restauracjach snobujących się na zachodnie. Jeśli chcecie posmakować prawdziwej Albanii, to uciekajcie z takich miejsc. Szukajcie lokali specjalizujących się w miejscowej kuchni.

Mule w restauracji na plaży. Durres
Jak trafić do opisanej wyżej restauracyjki? Jeśli będziecie w Tiranie, to od meczetu Ethem Beja trzeba pójść prosto ul. Luigj Gurakuqi (wzdłuż wieży zegarowej). Jakieś 200 metrów do skrzyżowania (skwer Sulejmana Paszy). Za skrzyżowaniem dalej prosto, ciągle ulicą Gurakuqi. Na jej końcu po lewej stronie, tuż przed niewielkim targiem owocowo-warzywnym będzie kilka knajpek. Polecam tę środkową. Nazywa się „Fatosi”, a jej specjalnością jest kernace zgare, czyli właśnie opisany wyżej, wspaniały kebab prosto z grilla.

Najłatwiej znaleźć byrek. To ciepła przekąska, lokalny fast-food. Trójkąt z czegoś przypominającego ciasto francuskie wypełniony farszem z mięsa, sera lub szpinaku. Czasami nadzienie stanowią ziemniaki lub cebula. Pożywne, smaczne i tanie. Albańczycy kupują to od rana do wieczora. Małe okienka, w których wydają byrek znajdziemy w miastach i na plaży, w zasadzie zawsze są pod ręką.

Typowa albańska przekąska - byrek

W  miejscowościach nadmorskich warto rozejrzeć się za rybą i owocami morza. Podają tu małże, krewetki i kalmary. Świeże i pyszne. W wyborze lokalu najlepiej skorzystać z pomocy miejscowych lub po prostu obserwować gdzie jedzą tubylcy. Kłopot może być z zamówieniem. Albańczycy nie znają angielskiego. Nie mówią też po rosyjsku. Z języków obcych najpopularniejszy jest włoski, trochę też grecki. Dlatego lepiej najpierw wynotować sobie nazwy potraw. I tak: małże to midhje, ryba – peshk, a krewetki to karakalec. I lepiej nie pomylić tej nazwy z kukurec, bo dostaniemy grillowane jelita owcy! Łatwiej będzie z kalmarami, bo to po prostu kallamare.

Dalej od wybrzeża, szczególnie w górach, polecić należy baraninę, jagnięcinę oraz koźlinę. Pyszne. Podawane na różne sposoby. Nadal, niczym zaskakującym jest widok jagnięcia w całości pieczonego na rożnie lub takiego rarytasu, jak baranie jądra.

Jagnię z rożna. Zdecydowanie najlepsze w górach! Podobnie koźlina
A co do picia? Poza kawą (naprawdę dobrą, chciałbym, że w Polsce było takie espresso!) i piwem (najpopularniejsze lokalne marki to Korca i Tirana) pije się raki – wódkę z winogron. Szczególnie godna polecenia jest domowa, mocniejsza od fabrycznej. Przypomina gruzińską czaczę. W niektórych regionach kraju spróbować też można samogonu z morwy (raki mani), czyli czegoś, co w najlepszym wydaniu dobrze znane jest nam z Armenii (słynna tutowka).

Dumą Albanii jest Skënderbeu Konjak, czyli miejscowa brandy.

Za to odrobinę rozczarowani mogą być miłośnicy wina. Szczególnie jeśli będą szukać go w sklepach. Znajdą głównie trunki włoskie. Sprawdziłem w kilku supermarketach większych miast – ani jednej butelki wina albańskiego! A to przecież kraj o bogatych tradycjach winiarskich! Ceniony za to już w starożytności, tutejsze trunki opiewał Pliniusz i Horacy. Winorośl uprawiano tu wcześniej niż w Grecji i Rzymie.

Albania to też wyśmienite oliwki i sery. Tu w towarzystwie wina
Wygląda to trochę tak, jakby Albańczycy wstydzili się swojego wina.

Ale też nie widziałem aby sami je pili. Dominuje kawa. I jeszcze raz kawa. A do kawy piwo.

Łatwiej znajdziemy albańskie wino na prowincji, u gospodarzy i w lokalnych, niewielkich restauracyjkach. Domowe. Jest jedną z turystycznych atrakcji kraju. Trzeba spróbować!

Słodkości szukajmy w pasticeri, czyli w cukierniach. Ktoś, kto zna kraje Bliskiego Wschodu już na pierwszy rzut oka rozpozna znajome wypieki. Wiele albańskich deserów przypomina bowiem to, co znamy choćby z Turcji czy Egiptu. Podobne desery znajdziemy na całym wielkim obszarze od Kaukazu po północną Afrykę. Po pierwsze dobrze znana baklawa, a więc nasączone miodem lub cukrem ciasto z orzechami. Odświętne, kiedyś przygotowywane z okazji ważniejszych wydarzeń. Po drugie kadaif - ciasto złożone z drobnych niteczek, stąd w krajach islamu nazywane jest włosami anielskimi. W innych krajach znane jako: knafeh lub kunafa. Wygląda jakby zostało zrobione z drobniutkiego makaronu. Taką bazę nasącza się słodkim syropem, wzbogaca się o orzechy lub ser. Dalej idzie tulumba, czyli typowo turecki deser ze smażonego ciasta marynowanego w słodowym syropie. Najczęściej ma formę grubych i krótkich paluszków. Jednym z moich ulubionych (i znanych również z innych krajów) jest ciasto z kaszy manny - revani.

Zadowolenie będą też miłośnicy warzyw

Wybór deserów w Albanii jest duży. Te tradycyjne, związane z historią Bałkanów (wpływy tureckie) są oczywiście bardzo słodkie.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys

Zobacz też: Albania 2018 - aktualne informacje


poniedziałek, 9 czerwca 2014

Lotnisko w Tiranie

Podajemy następujące informacje: wymiana pieniędzy na lotnisku, strefa wolnocłowa, transport z lotniska do Tirany, ceny na lotnisku...

Położone 20 minut jazdy od miasta. Bliską stąd też do nadmorskiego Durrës - transfer zajmie około 40 minut. Oficjalna nazwa: Tirana International Airport Nënë Tereza. Popularnie zwane Rinas.

Przed halą odlotów

Niewielkie, ale nowoczesne i ładne. Znacznie lepiej wygląda od strony hali odlotów – tu pełna Europa. Przyjemne kawiarnie, z umiarkowanymi cenami, czyli tak, jak powinno być na lotniskach. Kawa 160 leków, kanapka 250, piwo tyle samo (30 leków to 1 zł) - -- Uwaga! --- Są to ceny z 2014 r. W ciągu kilku ostatnich lat oczywiście trochę podrożało. Tu znajdują się aktualne: Albania 2018 - informacje.

W hali odlotów jest punkt wymiany walut. Bez problemu zamienimy tu albańskie LEK na euro lub dolary, a kurs jest zupełnie przyzwoity.

Strefa wolnocłowa na lotnisku w Tiranie

Strefa wolnocłowa podobna do lotniska. Niewielka. Można tu kupić perfumy i alkohole, w tym albańskie trunki: raki i brandy - ale uwaga, jeśli lecimy z przesiadką na terenie UE, to na lotnisku transferowym alkohole z bagażu podręcznego każą nam wyrzucić.

W strefie wolnocłowej, czyli po kontroli paszportowej i kontroli bezpieczeństwa, znajdują się również nieduże punkty gastronomiczne, w których można zjeść kanapkę (również na ciepło), napić się kawy lub piwa. Płacić możemy w albańskich LEK, EUR lub kartami.

Autobus do Tirany

Gorzej prezentuje się po przylocie, ale tylko jego pierwsza część, w miejscu gdzie odbywa się kontrola paszportowa. Zaledwie kilka stanowisk. Większość dla Albańczyków. Obcokrajowcy muszą postać kilka dłuższych minut w kolejce.

Jak dostać się do Tirany? Można taksówką, po wynegocjowaniu cena wyniesie 15 – 20 euro. Przejazd zajmie 20 minut. Znacznie tańsze są autobusy. Niestety nie kursują zbyt często. Odjazdy są o każdej pełnej godzinie. Koszt to 250 leków, czyli coś ok. 2 euro.

Przystanek autobusowy znajduje się na wprost wyjścia z lotniska, 150 metrów od hali przylotów, oznaczony niebieską tabliczką.

Rozkład połączeń z Tiraną

Niestety, jak na razie, loty do Tirany nie są tanie. Kilka europejskich linii lotniczych wykorzystuje tu pozycję monopolisty. Króluje Lufthansa, British, Austrian i Al Italia. Ale jak mówią Albańczycy, podobno wkrótce na rynku pojawią się też tani przewoźnicy.

Lotnisko nosi imię Matki Teresy (Tirana International Airport Nënë Tereza). Pierwszą rzeczą jaką ujrzą turyści wyjeżdżający z terenu lotniska będzie jej pomnik.

niedziela, 8 czerwca 2014

Turystyka w Albanii

Od lat wędruję mniej uczęszczanymi szlakami. Tak miało być i tym razem. Jaki kraj leżący blisko Polski spełnia te kryteria? Idąc tym tropem dawno temu trafiłem do Gruzji i do Armenii. Oba kraje od razu mnie zafascynowały. Później przyszła Mołdawia, również bardzo interesująca.

Wybieram takie kraje. Niedocenione. Jeszcze nieodkryte. Moda na nie dopiero się pojawi. Chcę być tam o krok wcześniej.

Lista oczywiście jest coraz krótsza. Bo cóż zostało do odkrycia? Paradoksalnie część z tego jest tuż obok. Są kraje, o których europejska turystyka zapomniała. Jednym z nich jest Albania. Właśnie dlatego kupiłem bilet do Tirany.

Tirana, plac Skadeberga

Jak zawsze rozpocząłem od lektury. Dla mnie podróż jest tylko dopełnieniem poznania. Przygodę z krajem zaczynam od książek. Jest super jeśli po powrocie przywożę inspirację do dalszych studiów. Jeśli podróż wywołuje potrzebę kolejnych lektur. Szperania, szukania materiałów. Sprawdzania, dociekania. Podróż jest po to, by stawiać pytania.

Są kraje, w których byłem już kilkadziesiąt razy. I nadal szukam. Jestem szczęśliwy jeśli dowiem się czegoś nowego. Choćby to była błahostka, maleństwo…

Są kraje, które nie inspirują. Nieciekawe. Podróż do nich nie wywołuje chęci dociekania, poznania, studiowania. Taka jest zachodnia Europa. W sumie nudna.

Piaszczyste, szerokie plaże Albanii

Jaka jest Albania? Ciekawa! Ekscytująca. Warta poznania. Nieodkryta, prawie dziewicza. Moda na nią przyjdzie już wkrótce.

Najpierw będzie to plaża i typowy, letni wypoczynek. Pod tym względem Albania ma niemal idealne warunki. Sezon od maja do października. Piaszczyste, szerokie plaże. W niektórych miejscach malownicze zatoczki i klify przypominające portugalskie Algarve. Na razie jest to oferta dla turysty szukającego czegoś innego, znudzonego hotelami all inclusive w Turcji czy Egipcie. Dużo tu małych, rodzinnych hotelików o standardzie turystycznym, powiedzmy 2 – 3 gwiazdki. Są tanie. Pokój dwuosobowy ze śniadaniem to koszt ok. 30-40 euro. Uprzejmi ludzie, dumni ze swego kraju, dobra kuchnia i słońce.

Już w tej chwili w nadmorskich kurortach jest trochę obcokrajowców. W leżącej tuż obok Korfu Sarandzie odpoczywa wielu Greków. Są też Polacy. Do położonego na północy Durrës i Golem przyjeżdżają Macedończycy, Czarnogórcy i turyści z Kosowa. Widziałem też Czechów. Zaprzyjaźniona właścicielka hotelu w Golem mówi, że od kilku lat trafiają też pojedynczy Polacy.

Antyczny amfiteatr w Durres

W dalszej kolejności będą góry. One też będą przyciągać podróżników. Najpiękniejsze są te na północy, przy granicy z Czarnogórą, zwane albańskimi Alpami. To zupełnie inny kraj niż nadmorska Albania. Pomijając różnice krajobrazów, dużo bardziej tradycyjna. Szczerze gościnna.

W Albanii urządzać możemy wycieczki objazdowe. Jest co zwiedzać. Antyczne zabytki w Durrës, Apolonii, Berati… Młodsze są pozostałości Bizancjum, jeszcze późniejsze prawosławne i katolickie średniowiecze. Obiekty z czasów tureckich. Pozostałości komunistycznego reżimu Hodży. Bunkry, amfiteatry, kolumnady, świątynie, muzea, kościoły, meczety… Wystarczy na tygodniowy objazd. Plusem jest to, że odległości są niewielkie (cała Albania to ledwie 28 tys.  km², czyli mniej niż województwo mazowieckie). Na zakończenie dzień lub dwa wypoczynku na plaży.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys